Maksik

Lilypie Kids Birthday tickers

Kubuś

Lilypie Third Birthday tickers

piątek, 28 maja 2010

"Taki ze mnie Wilk!", czyli co było wczoraj


U Maksia w przedszkolu bardzo dba się o to, żeby nikt nie poczuł się urażony. Dlatego rok do roku, nie ma przedstawień z okazji Dnia Matki, tylko jest przedstawienie z okazji DNIA RODZINY.
W tym roku Tygrysy przygotowały spektakl oparty na popularnych bajkach. Pierworodny był Wilkiem z bajki o Czerwonym Kapturku. Kapturkiem - Matylda.
Mama Magda mało zawału nie dostała, próbując stworzyć jak najbardziej atrakcyjny strój wilka. Było trudno. Trudność również polegała na tym, że jeżeli idzie o robótki ręczne, tudzież zdolności plastyczne, to Mama Magda znajduje się na wybitnie szarym końcu. Bardzo wybitnie szarym...
Ale szary wilk jakoś w końcu zagrał w przedstawieniu. Zagrał naprawdę cudnie. Głośno, wyrażnie, bez pomyłek...a nie, była jedna. W części angielskiej Maksik stwierdził - "I LIKE IS DOG". Ale wszyscy go zrozumieli i bili brawo, więc Mama Magda uważa, że naprawdę cool i great i rewelasjią.

Urodzinowe późne popołudnie

Kubalon drugi w życiu urodzinowy dzień zakończył testowaniem prezentu - zjeżdżalni. Pierwszy dzień urodzin zakończył o ile Mama Magda pamięta spaniem. Chyba mu się spodobało na tym świecie, bo w ogóle nie płakał. Nawet jak się budził.
Pani, która leżała z Mamą Magdą w sali, w szpitalu razem ze swoim synkiem Aleksandrem, co jakiś czas wymownie wzdychała i mówiła: "Ale Pani to ma grzeczne dziecko..."

Analogiczna sytuacja 4 lata wcześniej. Ten sam szpital. Sala obok. Mama Magda po mniej więcej 8 godzinach trzymania Maksia na rękach, próbuje go po raz setny odłożyć do wózeczka...Udało się, hurra,można pójść do łazienki! Leci. Wraca po 45 sekundach. Wchodzi. W sali słychać rozdzierające "la,laaaaaaaa,laaaaaaaa". Mama Magda biegnie, bierze Pierworodnego na ręce i lekko skonfundowana mówi: "Przepraszam".
Inne panie w sali na to, z mocnym akcentem współczucia w głosie: "Nic, nie szkodzi. Płakał cały czas...".

Ale jakoś miłość w obu przypadkach ta sama...Miłosna że hej...

Do meritum. Czyli do dzisiaj. Prezent jak widać powyżej podobał się, a jakże. Maksiowi i Lence, którzy uczestniczyli w testach również:-)

A poniżej Kubulek w dniu narodzin. Wieki temu...

i jeszcze...

Mama Magda zapomniała napisać, że Kubulek prawie sam już chodzi, uśmiecha się najpiękniej na świecie( tak jak Maksik:-)), wszystko rozumie i pokazując paluszkiem wyraża swoje potrzeby (głównie kulinarne, ale także elektryczne(światło) i emocjonalne. I super pachnie:-), i ma takie słodkie stópki i..i..i.. no i w ogóle...:-)

NASZ ROCZNIAK

Dokładnie rok temu Kubulek zawitał na świecie. Przychodził szybko, acz boleśnie i była szansa że nie urodzi się w planowanym szpitalu, bo Tata Adam wioząc Mamę Magdę prawie spowodował wypadek. Zostało mu to wybaczone.
Kubulinek okazał się dzieckiem idealnym. Pod każdym względem. I nie mówi tego Mama Magda tylko dlatego, że to krew z krwi. Tak jest. Wszyscy starają mu się odwdzięczyć tym samym. A najbardziej Maksiątko, które kocha Drugorodnego nad życie. Mama Magda nie może już pisać, bo trzeba zamieścić posta. Godzina przyjścia na świat wybiła:-)

czwartek, 20 maja 2010

Tuż przed snem...

Za tydzień skończę rok:-)

Świeżo upieczony kierowca



Kubalon zapałał miłością do samochodów. Małych, dużych, ale jednak osobowych. Potrafi tak jeździć po całym mieszkaniu nawet pół godziny:-oooo. I bynajmniej nie idzie o puszczanie auta, żeby samo jechało. Nie. Tu idzie, a właściwie raczkuje o to, żeby je cały czas umiejętnie prowadzić.

poniedziałek, 10 maja 2010

"Budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom..."

Budowali pół niedzieli. Zbudowali pół domu. A dziś zaprawa wyschła i dom się rozszedł. W połowie. Dobrze, że to tylko zabawa. Strach pomyśleć co by było gdyby zawodowo to robili.
Aha i za chwilę drzwi wypadły z futryny...:-oooooo





"Kubalon chodzi" raz jeszcze.

Zdjęcia udostępniła niezawodna Matka Polki, która mimo tego, że zajęta była pełną obsługą gości podczas urodzin Córki Jedynej Polderynki, znalazła czas aby uwiecznić - nie na jednym bynajmniej zdjęciu - postępy Drugorodnego w chodzeniu. Czego nie można powiedzieć o Rodzicach wyżej wymienionego. Zdjęć na ten temat powstało z ich czterech marnych rąk jedno. i też marne.
Dziękujemy ciociu Kasiu!

niedziela, 9 maja 2010

Po raz pierwszy i po raz pierwszy




Mama Magda ma wrażenie, że na urodzinach Poli najlepiej bawił się Kuba. Bo z radości pochłonął trzy kawałki świetnego jakby nie patrzeć pasztetu (pierwszy raz w życiu) i nagle z tej siły pasztetowej chyba, wstał i poszedł. Pierwszy raz w życiu sam. Co prawda z pomocą rewelacyjnego drewnianego wózeczka,  ale jednak, jednak.
A pasztetu domagał się więcej i więcej. Ale Mama Magda pomyślała o ewentualnych konsekwencjach żołądkowo jelitowych, jeśli się na ten przykład pasztecik nie przyjmie i powiedziała "pas".
Bo Tata Adam nie bardzo lubi przewijać. Zawsze mu jakoś biedaczynie nie po drodze...
Za to na tym zdjęciu wyraźnie widać zadowolenie dumnego z postępów syna Ojca:-o

Polderynka nam się wzięła i zestarzała



O kolejny rok. Już drugi w życiu. Poważna sprawa...Byliśmy, miód i tort jedliśmy, i świetnieśmy się bawiliśmy. ŻYJ NAM POLU STO LAT!

Podejrzane

Mama Magda postanowiła napić się kawy. Bo jakby się nie napiła, to pewnikiem by padła. Tata Adam został wysłany razem z Pierworodnym bo niezbędne fruktuały pozwalające przyrządzić szybki i niezbyt skomplikowany smakowo obiad. Mama Magda stwierdziła, że mając na pokładzie jedno dziecko, szanse na kawę znacznie wzrosły, więc wyżej wymienioną poczyniła i nawet serniczka kawałek dodała. Zasiadła na kanapie i nagle usłyszała z pokoju Drugorodnego hałas. Coś wielokrotnie uderzyło o podłogę. Ale że:
 a) płaczu nie było 
b) nie bardzo chciało się porzucać kawę i serniczek
c) poczucie że "kurcze blade no co, ja też mam prawo do chwili spokoju"
to Mama Magda nie zmieniła miejsca pobytu. Za chwilę dało się słyszeć kolejne dźwięki w stylu"aaa", "bababababa", "mmaammma" i coś w rodzaju "hi,hi,hi". I to "hi,hi,hi" Mamę Magdę już ruszyło z miejsca. A w pokoju Drugorodnego bałagan. Wszystkie książki znalazły się na ziemi. Wśród książek Kubulek. Zachwycony. Zaczytany. I nawet pokazał, która lektura była najfajniejsza. Ta gdzie widać dzieci. Strona z płaczącym Tomkiem jest hitem. Koniec. 

poniedziałek, 3 maja 2010

Lubimy przyjeżdżać do Zagościńca:-)

Efekt tak intensywnego grania był widoczny dopiero dzień później. Zapalenie lewego ucha:-o. Antybiotyk. Kolejny w tym roku. Przerwa od ostatniego - 2,5 tygodnia. Nawet Mamie Magdzie nie chce się tego komentować, bo ostatniego roku nie zaliczy do udanych jeśli idzie o zdrowie dzieci.
Od listopada do maja były może ze trzy weekendy, podczas których, żadne z dzieci nie było chore. Porażka.

Ale Zagościniec jest super.

Moja pierwsza zjeżdżalnia

Bardzo się podobało, oj bardzo. Ubaw po pachy i piski zachwytu non stop. Kubalon zjechał na dół, natychmiast wstał - tzn, obrócił się na pupie i wstał przytrzymując się zjeżdżalni i dalejże wchodzić po niej. Byle szybciej na górę, byle szybciej zjechać.
W tym czasie Maksiątko dzielnie stawiało czoła dwóm "starszym chłopakom z osiedla", którzy w niecny sposób postanowili go ograć w nogę. Prawie im się udało...Prawie.