Trochę te Święta w tym roku były dziwne...Z jednej strony nie dojechał do nas Wujek Bartek, z drugiej strony dojechał dawno nie widziany Dziadek Kasjan. Jajka nie wyszły( dopiero w niedzielne popołudnie Tata Adam się przyznał, że zapomniał dodać octu do barwników. Wcześniej zarzekał się, że wszystko było ok). Ze święconką poszli tylko Tata Adam i Kubalon, bo Mama Magda miała resztki anginy, a Maksiątko tradycyjnie chore na milionową z kolei bakterię.
Jedzenia było w bród, ale nie bardzo chciało się jeść. Ciocia Aga przyjechała na lanoponiedziałkowe śniadanie i za chwilę już poszła. Hiacynty nie zakwitły na czas, a ciasto się nie dopiekło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz