niedziela, 26 września 2010
To był dzień
Czwartek. Ale jaki czwartek! Czwartek Mamy i Maksia. Tylko. Wyłącznie. Bo ostatnio - głównie przez chorobę Kubalona - Pierworodny był troszkę zaniedbany zabawowo przez najbliższą Rodzinę. Dlatego w czwartek Mama Magda postanowiła, że Maksio idzie na wagary.
Do Zoo, na pizzę a później do kina 3D. Było super! Próbowaliśmy namówić Maksiątko na wizytę w ZOO już od jakiegoś roku (był jakieś trzy lata temu i nic nie pamięta) ale Pierworodny uparcie, jak osioł odmawiał. Żeby jeszcze było wiadomo dlaczego. Ale odpowiedź była zawsze ta sama - nie bo nie. W końcu Mama Magda postawiła sprawę tak: Idziemy, jak się nie spodoba, to zawsze możemy wyjść, a jak nie spróbujesz to nie wiesz czy nie chcesz czy nie...
Spędziliśmy tam 3,5 godziny i żeby była jasność - nie ociągaliśmy się w ogóle. Nie weszliśmy tylko do gadów - Mama Magda ma ofidofobię, czyli lęk przed wężami i nawet dla dziecka nie była w stanie się przełamać. Próbowaliśmy też wejść do pawilonu z bezkręgowcami, ale po otworzeniu drzwi ukazał nam się po prostu las - bez klatek i takich tam. Ponieważ Mama Magda zdawała maturę z biologii to wiedziała, że bezkręgowce to zwierzęta:-O Konkretnych przykładów głowie po tylku latach brakło, więc nie weszliśmy na nieznany teren. Później wypatrzyliśmy na ścianie budynku wielki napis - BEZKRĘGOWCE, gdzie zamiast literki "O" był wielki pająk...
Kino 3D też było dla nas nowością i nie wiem kto się lepiej bawił. W niektórych momentach obydwoje zrzucaliśmy okulary krzycząc - "łaaaaa!!!"
Fajnie jest mieć dzieci bo pod pretekstem robienia im przyjemności sami korzystamy bezwstydnie z uroków dzieciństwa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz